„I tak naprawdę wystarczą tylko patyki, ziemia, liście, kartki i kredki by powstał magiczny świat, nawet w samym centrum dużego miasta.” Wywiad

sty 5, 2021

 

 

Leśne przedszkole kojarzy nam się przede wszystkim z placówką położoną poza miastem, w której las jest nieodłącznym elementem „wyposażenia”. Ale tak nie musi być. Leśna edukacja to przede wszystkim kontakt z naturą, doświadczanie prostoty. Taka koncepcja edukacyjna może być swobodnie realizowana nawet w centrum dużego miasta. Przekonuje nas o tym Monika Sejbuk – kolejna osoba, która opowiada nam o swojej pasji pedagogicznej…
i „Leśnych Szperakach” buszujących na warszawskiej Starówce.

Skąd pomysł na leśne przedszkole?M.S. Wszystko zaczęło się po urodzeniu córki, niespełna trzy lata temu. Z wykształcenia jestem pedagogiem i animatorem kultury, dlatego edukacja zawsze była mi bliska. Wczesną edukacją – od 0 do 6 lat zainteresowałam się bardziej po urodzeniu dziecka i po raz pierwszy o leśnych przedszkolach przeczytałam na Facebooku, na profilu mojej koleżanki, której córka spędziła część wakacji właśnie w leśnym przedszkolu. Ale były to tylko migawki. Tak na poważnie wszystko zaczęło się podczas spacerów z moją córeczką, która nie chciała zasypiać w domu, tylko na zewnątrz w wózku. Podczas tych długich, codziennych wędrówek słuchałam podcastów Anny Komorowskiej o nieplacach zabaw, edukacji w naturze i alternatywnych formach edukacji, i poczułam, że ta idea jest mi bardzo bliska – trafiała w moje zainteresowania i intuicja podpowiadała mi, że to jest moja droga. Pamiętam, że po zetknięciu się z ogłoszeniem dotyczącym kursu leśnych edukatorów organizowanym przez FSC, ani przez moment nie wahałam się, by wziąć udział w rekrutacji. Pomyślałam – Wow! To jest coś, o czym podświadomie marzyłam. Byłam wtedy na urlopie macierzyńskim i zastanawiałam się nad moją dalszą drogą zawodową. Od kilku lat pracowałam w fundacji, która zajmuje się m.in. organizowaniem gier miejskich i wydarzeń kulturalnych stąd zajęcia na zewnątrz, outdoorowe, w bliskim kontakcie z naturą były mi bliskie, a co za tym idzie, zależało mi, żeby moje dziecko także spędzało dużo czasu na zewnątrz..

Czy poza pracą w fundacji masz swoje pasje outdoorowe? Pytam, ponieważ wielu rodziców bez takich zainteresowań dosyć krytycznie podchodzi do idei leśnych przedszkoli.
M.S. Od paru lat dużo jeździłam na rowerze, podróżując z miejsca na miejsce, wakacje lubimy spędzać na zewnątrz, nocując na kempingach w zacisznych miejscach blisko natury, natomiast w dzieciństwie wyjeżdżałam na kolonie i obozy w góry.

 

Czy córka poszła do przedszkola, w którym pracujesz?
M.S. Córka chodzi jeszcze do żłobka, a dokładnie do dziennego opiekuna. Nie pracuję w przedszkolu, tylko w Fundacji Sto Pociech i prowadzę tzw. zajęcia „Leśne Szperaki”. Są to 3 godzinne zajęcia prowadzone w ogrodzie Fundacji na warszawskiej Starówce, odbywające się dwa razy w tygodniu dla dzieci w wieku przedszkolnym. Nie jesteśmy w lesie przez osiem godzin od poniedziałku do piątku. Natomiast myśląc o mojej córce w kontekście leśnej edukacji, to wydaje mi się, że ona jest jeszcze za mała, żeby pójść do leśnego przedszkola. Dla niej byłby to zbyt duży wysiłek – tyle czasu spędzać na zewnątrz, szczególnie w miesiącach zimowych. Może forma zajęć, które prowadzę byłaby bardziej dla niej i dałaby radę. Za jakiś czas zobaczymy. Warto zaznaczyć, że leśne przedszkola nie są dla wszystkich, nie każde dziecko może czuć się dobrze spędzając cały dzień na zewnątrz. Ale krótsze spotkania, bardziej w formie warsztatów leśnych, są doskonałą alternatywą dla takich dzieci, a nawet dla rodziców. Bo bardzo często rodzice nie mają przekonania do leśnej formy edukacji – a nasze zajęcia mogą być pierwszym krokiem w tym kierunku, zarówno rodzice, jak i dzieci mogą sprawdzić, czy to im odpowiada.

Jak wyglądają zajęcia, które prowadzicie
z dziećmi?
M.S. „Leśne Szperaki” to trzygodzinne spotkania dwa razy w tygodniu. Spotykamy się o godzinie 10, zajęcia kończą się o 13 i przez ten czas jesteśmy w ogrodzie, który mieści się zaraz przy rynku Nowego Miasta w Warszawie. Dysponujemy też salami, z których możemy skorzystać, gdyby warunki atmosferyczne były naprawdę niekorzystne (silna wichura, ulewny deszcz). Na zajęciach dzieci są zazwyczaj bez rodziców, ale adaptacja przebiega indywidualnie – zgodnie z potrzebami dziecka. Od godziny 10:00 dzieci schodzą się, oswajają z przestrzenią, sprawdzają czy coś się zmieniło, rozchodzą się do swoich zajęć i około 10:30 witamy się pieśnią w kręgu, po czym dzieci przedstawiają swoje pomysły na to, co chciałyby robić danego dnia. My też mówimy dzieciom co zaplanowałyśmy na dany dzień, żeby wiedziały w czym mogą wziąć udział, wszystkie zajęcia są dobrowolne. Po kręgu rozchodzimy się do swoich zajęć. Przed południem siadamy do wspólnego posiłku – w miesiącach zimowych rozpalamy ognisko. Następnie mamy czas swobodnych zabaw, dzieci wracają do swoich zajęć. W trakcie dnia proponujemy uczestnictwo w różnych zajęciach np. plastyczno-rękodzielniczych, przyrodniczych, manualnych, teatralnych czy ruchowych. Proponowane aktywności związane są często z porą roku, z tym co ogród nam daje – na jesieni robimy przetwory, w zimę ozdoby świąteczne, w trakcie roku wspólnie pielęgnujemy naszą przestrzeń. Ale przede wszystkim obserwujemy dzieci i słuchamy tego jakie mają potrzeby w danej chwili. Ważnym elementem naszego miejsca jest staranie przygotowywana przestrzeń, w której funkcjonują nasi podopieczni. Każdego dnia przed zajęciami przygotowujemy im przestrzeń – są stałe elementy: kuchnia błotna, pająk do wspinania, szałas, domek do czytania i zabaw pod dachem, ale też na każde spotkanie, w zależności od tematu i pory roku aranżujemy przestrzeń wystawiając na stoły różne pomoce mogące służyć czy to do budowania, do zabawy w sklep, do obserwacji przyrodniczych, itp. To dzieci przeobrażają przestrzeń ogrodu wykorzystując zwykłe plandeki, palety, deski czy skrzynki do budowy promu kosmicznego, łodzi podwodnej, toru przeszkód, punktu obserwacyjnego czy sklepu, lub tego co tylko podpowie wyobraźnia.

 

Zatrzymajmy się przy narzędziach – czy dzieci pracują profesjonalnymi narzędziami?
M.S. Tak – ze względu na szacunek dla dzieci – pracują i uczą się wykorzystywać profesjonalne narzędzia. Mam wrażenie, że dzieci wykazują się dużą samokontrolą podczas pracy narzędziami i do tej pory nie mieliśmy żadnego poważniejszego rozcięcia. Natomiast oczywiście nadzorujemy dzieci i pomagamy im w pracach stolarskich czy warsztatowych, jeśli mają taką potrzebę i proszą nas o pomoc.

 

Z jakimi rodzicami spotykasz się w swojej pracy – świadomymi leśnej edukacji czy raczej traktującymi Wasze miejsce na zasadzie eksperymentu, mody?
M.S. W dużej mierze są to świadomi rodzice, którym zależy na tym, żeby traktować dziecko z szacunkiem, żeby słuchać jego potrzeb, traktować podmiotowo. Mamy też dzieci z problemami adaptacyjnymi, które wystąpiły w innych przedszkolach. Ale przede wszystkim to dzieci z rodzin, którym zależy, aby spędzać jak najwięcej czasu (dobrej jakości czasu) na zewnątrz.

 

Nasze tradycyjne już pytanie – jak rodzice reagują na „brudne pociechy”?
M.S. U nas przechodzi to raczej neutralnie. Mamy szatnię, w której każde dziecko ma strój na zmianę, pudełka z odzieżą nieprzemakalną, więc nie ma z tym problemu. Nasi rodzice zdają sobie sprawę z tego, jak wyglądają zajęcia terenowe i nie mamy „skarg i zażaleń” dotyczących brudnych ubrań.

 

Jakie są Twoje oczekiwania związane z edukacją leśną, czy widzisz sens tego typu edukacji w późniejszym kształceniu, wczesnoszkolnym?
M.S. Jak najbardziej kontynuacja dalszego nauczania w szkołach leśnych ma głęboki sens. Myśląc o przedszkolu czy leśnej szkole warto zauważyć, że to nie musi być placówka w lesie, to może być tak naprawdę przedszkole w „krzakach” – gdziekolwiek mamy kawałek naturalnego terenu, przyrody. Na dobrą sprawę kontakt z naturą, obserwacja przyrody o każdej porze roku, uważni dorośli, budowanie relacji i spotkanie z drugim człowiekiem – w tym wspólne zabawy, ale też konflikty, są tak wartościowe, fascynujące i uczą nas tak wiele, że nieważne staje się miejsce – nad morzem, w górach czy w centrum miasta. Każdy kontakt z naturą i spotkanie z innymi jest wartościowe.

Co zaskakuje Cię w swojej pracy?
M.S. Jestem pod wrażeniem wysokiej kultury organizacji Fundacji w której pracuję, jest to taka turkusowa organizacja. Cieszy mnie to, że ludzie, którzy do nas przychodzą są otwarci na rozmowę, komunikację, że jesteśmy w stanie spokojnie dojść do porozumienia, nawet w trudnych sytuacjach i że zawsze punktem centralnym jest dobro dziecka. Wieloaspektowość podejścia do dziecka jest dla mnie bardzo wartościowa. Zaskakuje mnie cały czas kreatywność dzieci – wystarczy zapewnić im trochę przestrzeni leśnej czy ogrodowej, wolności wyznaczanej przez granice drugiej osoby – aby realizowały fantastyczne pomysły, spełniały swoje potrzeby, ale też doskonale bawiły się i uczyły z innymi dziećmi. Kolejnym zaskoczeniem jest ich wytrzymałość na warunki atmosferyczne, zwłaszcza jesienią i zimą. Przebywanie na zewnątrz, kiedy jest duża wilgotność, czasem pada, jest chłodno, wyraźnie wzmacnia ich odporność. Obecnie wiele dzieci wychowywanych jest w nazwijmy to „sterylnych” warunkach, a u nas mają kontakt z błotem, gliną, naturalnymi materiałami, co jest dla ich zdrowia bardzo korzystne.

Wiem, że wykorzystujesz muzykę i teatr podczas swoich zajęć?
M.S. Od wczesnego dzieciństwa byłam związana z muzyką, ze śpiewem, uczyłam się w studiu piosenki u Pani Hanny Rek, przez kilkanaście lat śpiewałam w zespole harcerskim, rockowym i chórach, przez chwilę grałam w orkiestrze – muzyka jest dla mnie bardzo ważna i staram się to wykorzystywać podczas swoich zajęć. Poza leśną edukacją prowadzę również zajęcia umuzykalniające i adaptacyjno-sensoryczne dla dzieci w wieku 0-4 lata z opiekunami. Inspiruję się również teatrem, podczas szkolenia dla nauczycieli leśnych, na jednym ze zjazdów w Ptasiej Dolinie, odkryłam teatr kamishibai. Obecnie wykorzystuję tę formę pracy jako pedagog. Teatr pochodzi z Japonii, był teatrem objazdowym, jednoosobowym. Aktor-opowiadacz przemieszczał się między wioskami i miastami na rowerze, miał ze sobą niewielką skrzynkę, która pełniła rolę minisceny. Kluczem teatru jest opowieść, która ilustrowana jest pięknymi obrazami, ilustracjami wkładanymi do drewnianej skrzynki. Były to zazwyczaj tradycyjne japońskie bajki. Korzystając z tej formy udaje mi się tworzyć kreatywną przestrzeń dla dzieci. Już od pierwszego przedstawienia dało się zauważyć duże zainteresowanie dzieci światem opowieści. Starsze dzieci zaczęły tworzyć własne historie i ilustracje, zaczęły opowiadać swoje bajki. To w naturalny sposób uzupełnia nasze leśne spotkania i jest kolejnym dowodem, że przebywając w naturze, doświadczając prostoty, pracując narzędziami, słuchając opowieści, wybucha wulkan dziecięcej kreatywności. I tak naprawdę wystarczą tylko patyki, ziemia, liście, kartki i kredki by powstał magiczny świat, nawet w samym centrum dużego miasta.

Rozmawiałem z Moniką Sejbuk, pedagogiem leśnym. Monika pracuje w Fundacji Sto Pociech, gdzie prowadzi zajęcia ,,Leśne Szperaki”.

Kontakt

fsc@cofund.org.pl

Anna Szkiruć-Kostrzewa - FFW, tel:. 692 487 524
Ewa Kaliszuk - Fundacja Królowej Świętej Jadwigi, e-mail: kaliszuk.ewa@gmail.com
Rafał Ryszka - WSW, e-mail: ryszka@gmx.net

Wszystkie prawa zastrzeżone © Forest School Center

Skip to content