Aktualności
Forest School Center
„Ale z dydaktycznego punktu widzenia ta nieprzewidywalność lasu uczy nas i nasze dzieci bardzo dużo. Stajemy się zaradni, nabieramy pewności siebie”.
Edukacja leśna może przyjmować różne formy. Przedszkola leśnego, warsztatów, spotkań terenowych. Może być realizowana w małych wiejskich placówkach, dużych miastach, a nawet w edukacji domowej. I właśnie o tej formie „leśności” rozmawiam z Anielą Mazan.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z leśną edukacją?
M.S. Moja przygoda z leśną edukacją nie zaczęła się od lektury, która poruszałaby ten temat, ani od obserwacji leśnych przedszkoli. Ja tę „leśność“, czyli ogromną potrzebę bycia na dworze w naturze mam w sobie i nikt mnie nie musiał przekonywać do idei. Od zawsze wiedziałam, że chcę, aby moje dzieci spędzały większość czasu na zewnątrz, w bliskim kontakcie z naturą. Z wykształcenia jestem biologiem, zawodowo mamą piątki dzieci. Brałam udział w zakładaniu jednego z pierwszych leśnych przedszkoli w Warszawie – „Leśnej drogi’’. Pojechałam wtedy do Berlina, zobaczyć jak funkcjonują tamte placówki. I to było to! Dużo wolności, swobody. Dzieci miały właściwie nieograniczoną (z zachowaniem zasad bezpieczeństwa) możliwość eksploracji terenu wokół „przedszkola“. W jednym z odwiedzonych przez nas przedszkoli jedynym schronieniem, na wypadek trudniejszych warunków pogodowych, była obszerna przyczepa kampingowa wyposażona w dającą ciepło kozę, w innym ziemianka z paleniskiem pośrodku. Dzieci same „organizowały“ sobie zabawy ze skomplikowanymi scenariuszami. Nauczyciele zajęci byli raczej obserwowaniem działań dzieci niż czynnym udziałem. W ciągu dnia był też czas na wyprawę poza „obozowisko“. Dzieci pokazały nam ważne dla nich miejsca, oznaczone i nazwane przez nie. To co od razu mnie ujęło i zadziwiło to rodzinna atmosfera. Dzieci i opiekunowie byli sobie bardzo bliscy i inaczej niż w klasycznych przedszkolach traktowali się partnersko. Wspólnie gotowali obiad dla reszty, wspólnie zajmowali się takimi ważnymi czynnościami, jak rozpalenie i pilnowanie ognia, jak przygotowanie sprzętu na wyprawę. Czuć było, że dzieci nie są tam tylko gośćmi, że to jest też ich miejsce, z którego korzystają, ale o które też dbają.
Motywacją do rozpoczęcia pracy nad tworzeniem leśnych przedszkoli był mój syn – Tytus, który wówczas osiągnął wiek pozwalający na rozpoczęcie edukacji, a wiedziałam, że chcę dla niego czegoś więcej niż standardowego państwowego przedszkola. Ogólnie moja motywacja do wszelkich działań edukacyjnych wynika z potrzeb moich dzieci. Wymyślam coś dla nich, a potem przenosi się to na inne dzieci.
Od początku macierzyństwa byłam związana z fundacją „Sto pociech”. Tam właśnie zrodziła się koncepcja stworzenia zajęć terenowych dla dzieci – „leśnych szperaków”. Tam też zetknęłam się z takimi osobami, które czuły, że las, natura to najlepsze miejsce dla dzieci do ich rozwoju i edukacji. A dla mnie jest to też bardzo ważne miejsce do wyciszenia się, nabrania dystansu do tego, co się dzieje dookoła, jest opozycją codziennego pędu. Chyba zwariowalibyśmy, gdybyśmy nie starali się spędzać dużo czasu w naturze. To dla mnie podstawa bycia
Leśność, którą masz w sobie wyniosłaś z dzieciństwa?
A.M. Duży wpływ na moje zainteresowanie edukacją leśną miało moje dzieciństwo. Zawsze w niedzielę całą rodziną wybieraliśmy się w dzikie miejsca, dużo wolnego czasu spędzaliśmy w Kampinosie, ponieważ dziadkowie pracowali i mieszkali na terenie Zakładu dla niewidomych w Laskach – miejscowości położonej na obrzeżach puszczy. Rodzice pozwalali nam samodzielnie poznawać las, nie bali się o nas, bo dobrze znaliśmy tę przestrzeń. Natura od zawsze kojarzy mi się z najważniejszymi momentami mojego życia, z poznawaniem ważnych dla mnie, wartościowych osób. To w naturze się „działo”, a nie np. w muzeum. Dla mnie świat mógłby istnieć bez kultury, która oczywiście jest ważna, ale mogę sobie wyobrazić życie bez kin, teatrów etc., za to nie wyobrażam sobie życia na dłuższą metę bez lasu.
Jak wyobrażałaś sobie swoją ideę leśnego przedszkola?
A.M. Kiedy pomagałam tworzyć leśne przedszkole ważne dla mnie było stworzenie swoich założeń, ale nie założeń dla wszystkich, takich żeby jak największej liczbie potencjalnych odbiorów było „wygodnie“. Uważam, że dzieci nie powinny spędzać całego dnia w przedszkolu, aż do zmroku. Podstawą ich dobrego rozwoju jest wychowywanie się i spędzanie czasu z rodziną. Poza tym chciałam, żeby czas spędzany w naszej placówce był rzeczywiście czasem spędzanym na dworze – łącznie z jedzeniem posiłków.
A prywatnie?
A.M. Nasze wszystkie dzieci są w edukacji domowej. Tworzę taką grupę edukacji domowej, która obecnie liczy 25 dzieci w różnym wieku i jednym z założeń tego miejsca jest to, że będziemy dużo czasu spędzali na dworze. Nie wybieramy aktywności na placu zabaw, bo to dla nas straszna nuda, tylko idziemy do lasu. Moje leśne życie to jest też takie życie na co dzień z moimi dziećmi, a nie formalna placówka. Z biegiem lat zaobserwowałam, że o ile łatwo jest wyrwać i pociągnąć za swoją leśną pasją dzieci w wieku przedszkolnym, to już np. takiego prawie nastolatka Tytusa nie zawsze udaje mi się namówić na wspólne wyjście. Co innego kiedy idziemy całą bandą, z kumplami w jego wieku. Wtedy zawsze wypad do lasu jest udany i nigdy nie ma problemu ze znalezieniem sobie tam zajęcia.
Czy potrzeba lasu zmienia się z wiekiem, przychodzi przesyt, zwłaszcza gdy rówieśnicy są mniej leśni?
A.M. Mam poczucie że ten czas, kiedy moje dzieci były małe i dużo czasu spędzaliśmy w lesie już się kończy. One już nie chcą non stop ze mną ganiać. Ale myślę, że to w nich zostanie i kiedyś obudzi się potrzeba bycia w naturze i że to będzie dla nich ważne. Mam nadzieję, że będzie im łatwiej sięgnąć do tego obszaru w sobie, że mają dobrą bazę – nawet gdyby w przyszłości mieli z niej nie skorzystać. Gdy przyjdzie ten czas, kiedy poczują potrzebę powrotu do korzeni, to oni nie będą bali się skonfrontować z wyzwaniami, jakie stawia natura, to jest ich miejsce, które poznali w dzieciństwie.
Czy leśna edukacja jest dla każdego?
A.M. Chciałabym, żeby to było dla każdego. Leśna edukacja jest bardziej nieprzewidywalna i rodzic powinien pozbyć się potrzeby nadmiernej kontroli dziecka. Przebywając w terenie nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć: warunki pogodowe mogą się zmienić, dziecko powinno być bardziej samodzielne. A takie mniej przewidywalne miejsce przebywania naszego dziecka jest lękotwórcze. Ale z dydaktycznego punktu widzenia ta nieprzewidywalność lasu uczy nas i nasze dzieci bardzo dużo. Stajemy się zaradni, nabieramy pewności siebie.
Z doświadczenia wiem już, że leśna edukacja nie jest dla każdego. Wychodziło to w różnych momentach działania „Leśnej drogi”. Dlatego przy tworzeniu tego typu edukacyjnych placówek muszą być jasno określone reguły, przedstawione rodzicom. Dzięki temu mogą tam iść dzieci, których rodzice rozumieją te reguły i w pełni je akceptują, a nie rodzice, którzy już od pierwszego dnia będą próbowali je zmieniać, bo im się wydaje, że tak będzie lepiej, bezpieczniej itd.
Czy takie założenia udało się Wam stworzyć, czy rodzice ich przestrzegają?
A.M. Byli rodzice, którzy patrzyli na nasz pomysł z lekkim przerażeniem, ale dawali nam szansę i w rezultacie zostawali z nami, odkrywając, że tak można. Ale byli też tacy, którzy odchodzili na różnych etapach, bo ich to przerastało. Podobnie jest w naszej grupie edukacji domowej. Są z nami rodziny od samego początku, ale są też tacy, którzy odchodzili i nie zawsze było to spowodowane „leśnością”, ale przede wszystkim alternatywnym sposobem nauczania, który wywoływał u nich lęk. Zawsze mówię rodzicom, jak to wszystko będzie wyglądało, jak ja to widzę i chciałabym, żeby to było zrozumiane i zaakceptowane. Zawsze o pewnych sprawach możemy podyskutować, ale generalnych zasad nie zmieniamy i jak komuś to nie pasuje, to nie ma sensu go do tego zmuszać.
Czy podczas Twojej pracy z dziećmi w terenie, było coś z ich strony, co cię całkowicie zaskoczyło?
A.M. Jest wiele takich momentów. Ale generalnie dzieci w naturze stają się bacznymi obserwatorami. Wiele dostrzegają, zadają mnóstwo pytań, są ciekawi przyrody. Wychowywani w bliskim kontakcie z naturą nie mają oporów, żeby coś wygrzebać z ziemi – dżdżownice i inne bezkręgowce i nie brzydzą się tego. Po drugie w takich dzikich miejscach, dających ciekawe możliwości eksploracyjne, dzieci wymyślają sobie superzabawy. Same sobie tworzą doskonałe scenariusze. W wyprawach leśnych naszej edukacji domowej zaskakiwało mnie, że nawet w zimie dzieci chętnie wchodziły po kolana do rzeki i zimno w ogóle im nie przeszkadzało. Sprawnie przygotowywały i rozpalały ognisko.
Warto kontynuować leśną edukację w edukacji podstawowej?
A.M. Myślę, że super jest mieć takie miejsce/szkołę w środku lasu i móc z tego skorzystać na każdym etapie edukacji.
Rozmawiałem z Anielą Mazan, biologiem, mamą piątki dzieci uczących się w trybie edukacji domowej.

Kontakt
Anna Szkiruć-Kostrzewa - FFW, tel:. 692 487 524
Ewa Kaliszuk - Fundacja Królowej Świętej Jadwigi, e-mail: kaliszuk.ewa@gmail.com
Rafał Ryszka - WSW, e-mail: ryszka@gmx.net


Wszystkie prawa zastrzeżone © Forest School Center